Po ponad trzech tygodniach, wróciliśmy do ligowego grania i to z bardzo dobrym skutkiem. Czwarte zwycięstwo w sezonie, a trzecie z rzędu na wyjeździe stało się faktem. Wygraliśmy w Pruszkowie 64:56. 

Najpierw pauzowaliśmy przez zakażenia w ekipach z Krakowa i Opola, a następnie – w naszej. Konieczność przełożenia spotkań sprawiła, że w listopadzie zagramy – mamy nadzieję – siedem spotkań. Pierwsze z nich zostało „odhaczone” i cieszymy się, że wróciliśmy z przytupem, a przymusowa przerwa w rozgrywkach nie wybiła nas z rytmu. Dla naszego rywala sezon 2020/21 jest szesnastym z rzędu na parkietach I ligi; występują w niej nieprzerwanie od 2005 roku. Najlepszym wynikiem do tej pory było dwukrotnie zajęcie czwartego miejsca na koniec rozgrywek (2011/2012 i 2015/2016), ale początki pruszkowskiej koszykówki sięgają roku 1932.

Niedzielny mecz rozpoczęliśmy w zestawieniu: Jędrzejewski, Prostak, Sitnik, Patoka, Kiwilsza. I bardzo szybko zdobyliśmy pierwsze punkty. Świetnie prezentował się Michał Jędrzejewski, wjeżdżający agresywnie pod kosz, do czego przyzwyczaił nas już w poprzednich sezonach. Gdybyśmy mogli opisać grę naszego rozgrywającego na początku spotkania, z pewnością byłby to pędzący pociąg. Do tego w samej pierwszej kwarcie wymusił cztery faule. Mogliśmy także obejrzeć świetną akcję po linii końcowej w wykonaniu Michała Sitnika, zakończoną wsadem (13:5). Piłka bardzo dobrze chodziła po obwodzie pruszkowskiej drużyny, jednakże miejscowym graczom zabrakło skutecznego wykończenia akcji. My z kolei byliśmy nieskuteczni w rzutach trzypunktowych, więc musieliśmy szukać innych rozwiązań. Jednym z nich była dobra akcja dwójkowa Tomasz Prostaka i Piotra Niedźwiedzkiego. Nasz środkowy jednak już w tej kwarcie miał na swoim koncie dwa faule. Po przeciwnej stronie zabrakło niezwykle ważnego podkoszowego ogniwa, Mateusza Szweda, który w meczu z Wisłą Kraków nabawił się kontuzji. To właśnie pojedynek tych dwóch graczy w poprzednim sezonie był wisienką na torcie spotkania. Wówczas 33 punkty, 18 zbiórek, 2 asysty, 3 bloki i eval 43 Niedźwiedzia oraz 26 punktów, 11 zbiórek, eval 31 gracza z Pruszkowa. Pierwszą odsłonę meczu zakończyliśmy, prowadząc 17:15, a na koniec po raz pierwszy na parkietach pierwszoligowych w naszych barwach pojawił się 16-letni Maksymilian Wilczek.

Kolejna kwarta była bardziej wymagająca. Gospodarze bronili agresywnie, a my musieliśmy się nieźle nabiegać. Pierwszą trójkę w tym meczu trafił dla nas Dominik Rutkowski (20:15), a w całym spotkaniu musimy docenić bardzo dobrą pracę Szymona Kiwilszy. Skutecznie spod obręczy trafiał Michał Sitnik (29:23). Mieliśmy swoje problemy. Nie potrafiliśmy wypracować większej przewagi niż pięcio- bądź sześciopunktowej. Rywale szybko starali się odpowiadać na nasze skuteczne akcje. Dobrze funkcjonowała praca chociażby Romana Janika i Krystiana Tyszki, a po ich akcji dwójkowej, zespół zbliżył się do nas na jedno oczko (28:29). Mogliśmy rozegrać całą akcję na koniec drugiej kwarty, ale na trzy sekundy przed końcem spudłował Tomasz Prostak. Jak pokazał sobotni mecz rezerw Śląska z Decką Peplin, tyle czasu wystarczy, by przesądzić o losach spotkania; Paweł Dzierżak przekozłował piłkę na połowę rywala i trafił za trzy równo z syreną. Tutaj na szczęście to nie była taka stawka, a rzut Januarego Sobczaka odbił się od obręczy i na przerwę schodziliśmy z jednopunktowym prowadzeniem.

W następną partię spotkania weszliśmy z przytupem. Trójkę trafił Tomasz Prostak po asyście Michała Sitnika. Za piąty faul boisko w drużynie gości opuścił Jakub Pawlak. Gra naszych rywali była bardzo chaotyczna fragmentami, a my mieliśmy naprawdę świetny fragment gry. W końcu zaczęliśmy odjeżdżać przeciwnikom (36:28). Pruszkowianie pierwsze punkty w drugiej połowie zdobyli dopiero po czterech minutach. Nam także przytrafił się bardziej statyczny fragment, a przełamaniem ofensywnym był reverse lay-up Jakuba Patoki. Bardzo dobrze kolegów wypatrywał w tym spotkaniu wypatrywał Tomasz Prostak, który mecz zakończył z siedmioma asystami na swoim koncie. Po trójce Romana Janika gospodarze zmniejszyli dystans na koniec trzeciej ćwiartki (44:47).

Tak gracz także otworzył czwartą. I kolejny raz celnie zza łuku. Tym samym koszykarze Znicza Pruszków doprowadzili do remisu po 47 (ostatni był na początku spotkania – 3:3). Chwilę później nastąpiła wymiana ciosów po obu stronach parkietu. Do naszej gry wkradło się wiele nerwowości, a rywale potrajali i podwajali nas pod koszem. Pod obręczą przedzierał się jednak Szymon Kiwilsza, autor 17 punktów, 5 zbiórek i 3 asyst; EVAL 22. Na nieco ponad trzy minuty prowadziliśmy ośmioma punktami, a na koniec spotkania powiększyliśmy przewagę do dziesięciu (64:54).  Dowieźliśmy zwycięstwo do końca i już jesteśmy myślami przy środowym meczu z Księżakiem Łowicz. Początek o godzinie 18:00 w WKK Sport Center. Transmisja będzie dostępna na tvcom.pl.

 

ELEKTROBUD-INVESTMENT ZB PRUSZKÓW – WKK WROCŁAW 56:64 (15:17, 13:12, 16:18, 12:17)

PRUSZKÓW: Tyszka 15, Janik 14, Kierlewicz 11, Pawlak 7, Czosnowski 5, Sobczak 2, Suliński 2, Proczek 0
WKK: Kiwilsza 17, Jędrzejewski 13, Prostak 12, Sitnik 11, Niedźwiedzki 5, Rutkowski 4, Patoka 2, Koelner 0, Uberna 0, Żebrok 0, Wilczek 0, Matusiak 0