WKK Sport Center to miejsce dla każdego. Dla młodego koszykarza, który stawia pierwsze kroki w sporcie, jak i dla tego doświadczonego, który wraca do gry po kontuzjach. Przemysław Karnowski nad powrotem do zawodowego sportu pracuje przy Czajczej 19.

Chyba najważniejsze pytanie jakie można Ci zadać – jak zdrowie?

Przemysław Karnowski: Coraz lepiej. Myślę, że tak już można powiedzieć. Wróciłem do treningów koszykarskich, w końcu skończyłem rehabilitację i mogę skupić się konkretnie na pracy na boisku. Staram się powoli wejść w rytm, ale to trochę czasu zajmuje. Mam za sobą żmudną rehabilitację i sporo ćwiczeń wzmacniających. Mój przyjazd do Wrocławia i treningi z pomocą trenera Niedbalskiego i Bartosza Pasternaka jest po to, by wrócić na wysokie obroty na parkiecie. Trenuję codziennie, powoli przyzwyczajam organizm do większego obciążenia.

Jak wygląda Twoja praca z trenerem Pasternakiem? Na siłowni dostajesz ostry „wycisk”?

Nie no, na spokojnie (śmiech). Pracujemy przede wszystkim z głową, żeby nie przeszarżować. Już jakiś czas temu obmyśliliśmy cały plan działania. Jestem tutaj prawie dwa tygodnie i jeszcze sporo pracy przed nami, dlatego trochę czasu spędzę we Wrocławiu. W ostatnim czasie niestety nie miałem za dużo koszykarskiego treningu. Zdecydowanie mi tego brakowało.

Ostatni uraz też mocno dał Ci w kość…

Nie był to uraz mechaniczny. Miałem problem z chrząstką w kolanie. Było ją trzeba odbudować. Czuję się po zabiegu naprawdę dobrze, choć odbudowanie chrząstki nie jest najłatwiejsze. Na szczęście to już za mną i nie czuję żadnego dyskomfortu.

Kiedy pojawił się pomysł, żeby do koszykówki przygotowywać się właśnie w WKK Sport Center?

Cały okres rehabilitacji spędziłem w Poznaniu, ale podczas jednej z wizyt we Wrocławiu spotkałem się z trenerem Niedbalskim. Sporo rozmawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że to dobry pomysł. Był otwarty na mój przyjazd i wspólne treningi do kolejnego sezonu. Mam nadzieję, że jestem już bliżej, niż dalej powrotu na koszykarskie parkiety.

Na Twitterze powiedziałeś, że na razie nie masz klubu i nie wiesz, gdzie zagrasz. Nie myślisz o tym, że sporo zespołów ma już skompletowane składy?

Na razie skupiam się na tym, by jak najlepiej przygotować się do powrotu na boisko. Oczywiście myślę o tym, gdzie będę za kilka miesięcy. Ale teraz są sprawy ważniejsze. Brakuje mi już gry. W ostatnim sezonie jaki zagrałem, jednego dnia czułem się dobrze, a później znów było coś nie tak. Nie wiem czy będę gotowy na początek sezonu, dwa tygodnie po jego starcie, czy też miesiąc. Jeśli poczuję się gotowy, to wtedy będę nad tym poważnie myślał. Chcę czuć się komfortowo dołączając do jakiejś drużyny.

Tak jak mówiłeś sporo już nie grałeś w koszykówkę, a w ostatnich latach kontuzje strasznie Ci doskwierały. W czym znajdujesz motywację, żeby się nie poddawać. Idziesz cały czas przed siebie, co by się nie działo.

Po prostu chcę robić to, co lubię i sprawia mi ogromną radość. Mam 27 lat i wiem, że mogę jeszcze trochę pograć. W ostatnim czasie przytrafiło się sporo urazów, ale to też nie było tak, że biegłem na boisku i złapałem kontuzję. Bardziej miało na to wpływ zmęczenie organizmu. Od kilkunastu lat trenuję koszykówkę i tak naprawdę każde wakacje od 15. roku życia poświęcałem kadrom narodowym, a nie regeneracji. Zdarzały się sytuacje, że grałem w dwóch młodzieżowych reprezentacjach w jedno lato. Później doszła jeszcze reprezentacja seniorska w przerwach od NCAA. To wszystko się po prostu skumulowało, ale nie patrzę w przeszłość. Mam to już za sobą i walczę o powrót.

I też wyglądasz. Bo zrzuciłeś sporo kilogramów.

Trzymam dietę. Oprócz tego bardzo dużą uwagę skupiłem w ostatnich miesiącach na nogach, żeby były w stanie wytrzymać te wszystkie obciążenia zarówno, jeśli chodzi o wagę, jak i o sam wzrost. Rozłąka z koszykówką była już bardzo długa i na pewno nie chciałbym, żeby powtórzyła się sytuacja, jak w Zielonej Górze. Czułem się gotowy do treningu, ale nie byłem w stanie grać z drużyną.

WKK Sport Center znasz dość dobrze…

Pamiętam czasy, kiedy to wszystko powstawało. Sporo rozmawiałem z Bartoszem Pasternakiem, który chciał zobaczyć, jak wygląda baza sportowa w Gonzadze. Wysłałem mu sporo zdjęć naszego uczelnianego ośrodka, chodziłem i wszystko dookoła fotografowałem (śmiech). Na skalę Polski nie ma drugiego takiego koszykarskiego projektu, dlatego cieszę się, że tu jestem. Tak naprawdę jest tu wszystko. Jest siłownia, trzy boiska do koszykówki, miejsce do regeneracji. Jest hotel, jest restauracja. Czego chcieć więcej? Oby więcej takich projektów i ludzi, jak Przemysław Koelner i cały sztab WKK, który po prostu żyje koszykówką.

Przyjeżdżając do Wrocławia spotkałeś więcej znajomych twarzy, z którymi dokonaliście w Hamburgu wielkiej rzeczy.

Jak sam widzisz, przyjechałem tutaj ze względu na trenera Niedbalskiego, który był wówczas asystentem Jerzego Szambelana. Mieliśmy ze sobą kontakt przez cały czas – przez Gonzagę, po wszystkie europejskie kluby. Jest też Kuba Koelner, z którym też utrzymujemy kontakt. W zeszłym roku spotkaliśmy się w WKK Sport Center większą grupą zawodników z Hamburga i powspominaliśmy fajne czasy. Mieliśmy akurat dziesięciolecie tego sukcesu. Był też z nami Jacek Hernik, który teraz pracuje w sztabie reprezentacji Polski u18, która przygotowuje się we Wrocławiu do meczów międzynarodowych. W miarę możliwości utrzymujemy z chłopakami kontakty i zawsze miło wspominamy to, co udało nam się razem zrobić. Teraz jednak jesteśmy już mocno rozrzuceni po świecie.

Bardzo ważne było dla Ciebie też wykształcenie. Grając w Gonzadze skończyłeś studia. Dało ci to swego rodzaju spokój psychiczny w razie zakończenia kariery?

Zawsze jest druga opcja, ale na razie skupiam się na koszykówce. Zrobiłem czteroletnie studia na kierunku „zarządzanie sportem” oraz rozpocząłem studia MBA. Niestety ich nie skończyłem, ale mam w planach to zrobić. Teraz nie miałem czasu, żeby się tym zająć, ale jest spora szansa, że w najbliższej przyszłości mi się to uda. Ze względu na koronawirusa sporo zajęć zostało przeniesionych do internetu, więc nie musiałbym na kilka miesięcy wyjeżdżać do Stanów Zjednoczonych, by otrzymać dyplom.

I w tym kierunku widzisz swoją przyszłość?

Zobaczymy. Nie zamykam sobie żadnej drogi. Oczywiście nie żyję tylko koszykówką, zajmuję się też innymi rzeczami. Staram się budować swoją przyszłość, żeby po koszykówce była ona zabezpieczona. Nie mówię jednak, że jak skończę grać, to na pewno będzie robił konkretną rzecz. Nawet jeśli nie będę działał w tym zawodzie, to bardzo zależy mi na skończeniu tych studiów.