Od zawodnika grup młodzieżowych w dzisiejszej Pyrze Poznań, przez seniorską grę na poziomie II ligi, do bycia trenerem dziesiąty rok. To koszykarska droga Bartosza Sikorskiego – szkoleniowca – który był gościem specjalnym tegorocznej odsłony WKK Camp. Mimo upływu lat – jak sam przyznaje – to, co robi, wciąż go kręci.
Trener Sikorski pracuje w klubie Basket Poznań, z którym jest związany od roku 2011. Jest obecnie szkoleniowcem reprezentacji Polski 3×3 U18. Był także asystentem w kadrach U20, U18. W roku 2015 ukończył prestiżowy program FECC, czyli FIBA Europe Coaching Certificate, który rozwija pracę trenerów, dając solidną wiedzę i doświadczenie do pracy z młodymi zawodnikami. Pod jego okiem w lipcu trenowali uczestnicy WKK Camp.
Koszykówka pojawiła się w jego życiu przypadkowo. Na początku podstawówki uczęszczał na treningi karate, a po tych zajęciach swoje zaczynali koszykarze. – Powiedziałem rodzicom, że chciałbym spróbować. Oni mówili, że mi się coś wydaje i za chwilę zrezygnuję, ale powiedzieli, żebym spróbował. I tak zostałem do dzisiaj – przyznaje. – Trudno powiedzieć, żeby to było przejście od karateka. Bardziej od zabawy w przewroty w przód i w tył do trenera kadry narodowej. To osoba lubiąca wyzwania. – Podejmowałem różne dziwne decyzje w życiu. Zakomunikowanie rodzicom, że chcę być trenerem, wyjazd na staż do Hiszpanii bez znajomości języka, tylko z angielskim. Wsiadałem w pociągi, samoloty i jechałem. Nie bałem się.
Koszykarska droga naszego gościa do momentu, w którym jest dziś, może wydawać się dość kręta. Po zakończeniu grania, podjął decyzję o postawieniu na edukację, która niezupełnie była związana z koszykówką. – Najpierw mocno chciałem nauczyć się angielskiego. Postanowiłem, że pojadę popracować do Irlandii na rok, by jednocześnie podszlifować język – opowiada trener Sikorski. – Po powrocie podjąłem jednocześnie studia zaoczne i dzienne. Śmiesznie to brzmi, ale studiowałem od poniedziałku do niedzieli. W dodatku dwa różne kierunki: turystykę i rekreację oraz administrację. Szczęśliwie udało mi się oba skończyć, zrobiłem dwa licencjaty. W międzyczasie szkoleniowiec uruchamiał kontakty do swoich byłych trenerów, by trwać przy koszykówce, ale sam przyznaje, że wówczas nie traktował tego tak poważnie. Po studiach licencjackich, przyszedł czas na magisterskie. Kierunek: psychologia w zarządzaniu. – W międzyczasie udało mi się trafić do klubu, w którym uczyłem się podstaw koszykówki, czyli do dzisiejszej Pyry Poznań. Tam zaczynałem u mojego trenera Macieja Piekarczyka. Potem byłem u Przemka Szurka, mojego przyjaciela, który zaszczepił we mnie pasję do bycia trenerem i z którym pracujemy do dziś.
Nie od razu Rzym zbudowano
Każdy trener wypracowuje własny sposób dotarcia do zawodników na bazie doświadczeń. Nasz gość podkreśla, że w pracy z młodzieżą kluczową rolę odgrywają detale, bo każdy szczegół liczy się w wyszkoleniu młodego gracza. – Jako trenerzy młodzieżowi musimy robić coś milion razy, by za milion pierwszym się udało. W publikacji „Podręcznik trenera. Praktyka prowadzenia szkoleń” autorstwa S. Jarmuża i T. Witkowskiego czytamy: „Zawód trenera powstał głównie w oparciu o zapotrzebowanie na szybkie uczenie umiejętności w różnych sferach działalności człowieka”. – Zawsze chciałem umieć przekazywać wiedzę i bardzo długo próbowałem się tego uczyć w różnoraki sposób, ale też rozmawiać z zawodnikami, czy dobrze ją przekazuję – przyznaje. Jako kibice najczęściej widzimy końcowy rezultat w postaci ukształtowanego gracza. Gołym okiem nie da się jednak dostrzec ogromu pracy stojącej za tym procesem. Ta żmudna praca to najczęściej szukanie. Także inspiracji, a zwłaszcza wtedy, gdy nie wychodzi. – Trzeba pokazywać, że są lepsi, którym też nie wychodziło, ze trzeba przejść w swojej karierze, życiu ileś porażek, by w końcu wygrać. Szukać motywacji i inspiracji dla nich na podstawie różnych przykładów – innych graczy czy ludzi nie tylko związanych z koszykówką, ale z piłką nożną bądź biznesem – mówi. – Do każdego co innego trafia. W sporej części pracą trenera jest znalezienie bodźca, który na danego zawodnika zadziała, co nie jest łatwe, ale nikt nie powiedział, że takie będzie. To raczej trudna praca, ale dająca dużo satysfakcji. W tym wszystkim nie można zapominać o tym, by koszykówka, zwłaszcza w młodym wieku, szła w parze ze szkołą. W Poznaniu, podobnie jak u nas, jest kładziony nacisk na łączenie edukacji ze sportem. – Nie oczekujemy piątek czy szóstek. Chcemy, by mieli dobre oceny i mogli skupić się na trenowaniu. Dziś są takie czasy, gdy można godzić wiele zajęć online. Szkoły bardzo otworzyły się na sportowców, wystarczą chęci. Bardzo mocno namawiam swoich zawodników, by przede wszystkim skończyli liceum i zdali maturę, bo to przyda się na całe życie. Uważam, ze dziś w Polsce jest do pogodzenia sport z edukacją.
Druga strona medalu – o trudach, satysfakcji i zwycięstwach trenera
– Trenerzy zawsze chcą więcej. Kolejnym celem jest, by mój zawodnik zagrał na poziomie europejskim. Jeśli tego chcę, trzeba go znaleźć, wyszkolić, dać szansę. Musi się złożyć kilka czynników. Praca z młodzieżą sprawia mi radość, daje satysfakcję, jednocześnie mogę to godzić z obowiązkami rodzinnymi, co jest dla mnie ważne. Chcę każdego dnia stawać się lepszym i robić wszystko, by moi zawodnicy stawali się lepsi. Trener Sikorski patrząc parę lat wstecz przyznaje, że wówczas najtrudniejsze w wykonywanej pracy była sama adaptacja, umiejętność przekazywania wiedzy. Dziś uważa za takie pogodzenie życia zawodowego z prywatnym. – Kluczowym jest, jeśli trener może oddać się swojej pasji, a jednocześnie spełniać się jako osoba rodzinna przy żonie, narzeczonej, dzieciach. W tym wszystkim nie można zapominać o satysfakcji. Ją dają przede wszystkim ludzie, ale także sama możliwość wpływania na młodych ludzi. – To duża odpowiedzialność, natomiast jeśli podjęliśmy się pracy szkolenia młodzieży, mamy wpływ na ich charaktery, funkcjonowanie w życiu, kulturę osobistą. Pierwszym małym zwycięstwem szkoleniowca jest to, gdy jego zawodnicy nie mają kontuzji, są zdrowi. Na szczęście rzadko się to zdarza, ale jeśli już to pierwsze, o czym myślę to czy w treningu poczyniłem coś, że on mógł sobie to zrobić. Jeśli po myślach i obejrzeniu widzę, że to nie to oddycham z ulgą. Chcę by moi zawodnicy byli zdrowi nie tylko na sezon, ale przez całe życie, bo dobrze wiemy, że sport to nie jest zdrowie. Koszykówka kształtuje umiejętności orientacji, decyzyjności, szybkości. Jest w znacznej mierze nastawiona na rozwijanie pracy w grupie. – Fajne jest kształtowanie młodego człowieka i patrzenie, jak on się rozwija koszykarsko czy zawodowo. Dla mnie jako trenera cenne jest nawet nie to, czy zawodnik pójdzie do ekstraklasy, ale czy dobrze ułoży sobie życie. Chciałbym, by byli szczęśliwymi ludźmi. Sukcesem jest też to, gdy zawodnicy, z którymi nie widzieliśmy się kilka lat, gdy się gdzieś spotkamy, nie odwracają głowy tylko potrafią podejść i powiedzieć „dzień dobry”.
Poza trudami czy zwycięstwami dodajmy jeszcze marzenia, a zwłaszcza te o pracy przy reprezentacji kraju. W ramach ciekawostki dodajmy, że w 2017 nasz gość był w sztabie U20 wraz z naszymi trenerami: Tomaszem Niedbalskim, Sebastianem Potocznym i Bartoszem Pasternakiem, a rok później w reprezentacji U18 z trenerem Potocznym. – Nie ukrywam, reprezentowanie kraju to spełnienie marzeń i spełniam je do dziś. Jeździłem na staże do kadr do trenerów Szambelana, Kierlewicza czy Knapa już po kilku latach pracy jako trener. W pewnym momencie dostałem od Polskiego Związku Koszykówki możliwość bycia asystentem u trenera Arkadiusza Miłoszewskiego z rocznikiem ‘96 na mistrzostwa Europy U20 [rok 2016 – dop., ME dywizji B wygrała Czarnogóra, Polacy zajęli szóste miejsce]. Cieszę się, ze dostałem taką szansę i dalej mogę to robić, teraz z perspektywy 3×3. Mam nadzieję, że to marzenie będę spełniał jak najdłużej.


Nowy rozdział: koszykówka 3×3
W naszym kraju staje się ona coraz popularniejsza. Format ten, po wielu testach, oficjalnie zadebiutował przed dziesięcioma laty podczas Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich w Singapurze. Od 2020 miał on być obecny podczas letnich Igrzysk Olimpijskich, które w tym roku – siłą rzeczy – się nie odbyły. Sama koszykówka 3×3 przyciąga i intryguje. W naszym klubie także mamy swoich reprezentantów zarówno wśród seniorów (Piotr Niedźwiedzki), jak i w kadrach młodzieżowych (Michał Sitnik U23 czy Łukasz Woźniakiewicz U18). Poważne spotkanie trenera Bartosza Sikorskiego z tą formą basketu w wydaniu reprezentacyjnym miało miejsce przed rokiem, gdy obejmował reprezentację U18. – Nie ukrywam, na pierwsze zgrupowanie długo się przygotowywałem – mówi. – Obejrzałem z tysiące meczów. Szukałem, jak wyglądają treningi, jaka jest ich intensywność, jak wygląda przygotowanie motoryczne. Zeszły rok pod tym kątem z perspektywy czasu był dla mnie trudny, by w to wejść. W tym roku jesteśmy po pierwszym zgrupowaniu [Lidzbarku Warmińskim, teraz rozpoczyna się kolejne we Wrocławiu – dop.], miałem większe doświadczenie, zrobiłem lepszą selekcję. Wiedziałem, jak chcę pracować i na jakiej intensywności. Mam nadzieję, że wyniki tej kadry i tych chłopaków pokażą, że związek zrobił dobrze, stawiając na mnie. Dla kogo jest koszykówka 3×3? – Po sezonie dla każdego. Z perspektywy trenera 5×5 to forma przygotowania do sezonu. Rozwija grę jeden na jeden, obronę, wydolność, siłę fizyczną, decyzyjność, tak bardzo ważną w 5×5. To wszystko daje 3×3, a przy okazji daje dużo radości i kształtuje przyjaźnie. Rozmawiałem z jednym z chłopców z koszykówki 5×5, który spróbował 3×3 i powiedział, że to jest inny świat i dawno nie czuł się tak dobrze przygotowany – opisuje trener Sikorski. – Jeśli chodzi o seniorów – dobrze gdyby wyczuli, czy na pewnym poziomie są w stanie robić duże kariery w 5×5, bo może warto przejść na poziom 3×3 i tam szukać swojej szansy.
Szkoła życia
Koszykówka nie tylko kształtuje koszykarsko, ale może przede wszystkim życiowo. – Nauczyłem się organizacji czasu, planowania, kontroli. Mówię o procesach treningowych, ale te wszystkie rzeczy przydają się po prostu w życiu. Ludzie, których spotkałem. Trenerzy, sędziowie, osoby związane z koszykówką, rodzice zawodników, kibice – każda rozmowa nie tylko o koszykówce, ale o życiu mają wpływ na człowieka. Gdyby te rozmowy zebrać w jedno miejsce to z tego wychodzi jedno duże doświadczenie, które zmienia człowieka. Mam nadzieję, że mnie zmieniło w dobrą stronę. Mogę powiedzieć, że dziś jestem szczęśliwym człowiekiem, mając wpływ na rozwój młodych ludzi. Trener Sikorski do rozwoju młodych ludzi przyczynia się na co dzień w klubie, w którym pracuje, ale zrobił to także u nas podczas pierwszego turnusu WKK Camp. Opowiedział, że przez ten czas jako trenerzy skupiali się przede wszystkim na doskonaleniu techniki indywidualnej, ponieważ sam poziom umiejętności uczestników jak chociażby technika rzutu, kozłowania czy podania był zróżnicowany, więc musieli dopasować go dla każdego. – Jadąc tutaj słyszałem, że na WKK Camp jest fajnie i będąc przez cały turnus tylko się w tym utwierdziłem. Uważam, że tego typu przedsięwzięcia dla dzieciaków są potrzebne , by mogły się rozwijać, poznać nowych ludzi, budować nowe relacje, a jednocześnie zagospodarować im wolny czas – przyznaje. – Atmosfera była cudowna, co było widać przede wszystkim po najmłodszych. To oni szczególnie muszą czuć, że wyjeżdżają stąd zadowoleni. Wracają i opowiadają o tym w domach, co się działo. Widziałem, że starsi też znaleźli nowe znajomości, być może przyjaźnie. Jestem przekonany, że każdy wyjechał z nowymi umiejętnościami i znajomościami. Kto był tutaj raz, będzie chciał wrócić.
Opracowała Weronika Marek