Fantastyczne emocje i zagrania na najwyższym poziomie towarzyszyły sobotniemu starciu WKK Wrocław z Dzikami Warszawa. Ostatecznie górą z tego starcia wyszedł zespół gospodarzy, który triumfował 88:56.
Zdecydowanie lepiej w mecz weszli goście, którzy szybko zbudowali sobie trzypunktowe prowadzenie. Po nieco ponad dwóch minutach niemocy, w końcu wstrzelili się też podopieczni trenera Łukasza Dziergowskiego. Dzięki penetracjom na kosz wrocławski zespół wymusił dwa przewinienia Mateusza Szweda, a po trójce Maksa Wilczka prowadził już 14:10. Ostatecznie po 10 minutach gry gospodarze prowadzili 21:15.
Kolejna kwarta była wyrównana od samego początku. Po zdobytych punktach przez gospodarzy, goście odpowiadali tym samym. Przewaga podopiecznych trenera Dziergowskiego oscylowała na poziomie sześciu „oczek”. Wtedy do gry włączył się Tomasz Ochońko, który przewagę zaczął powiększać. Ostatecznie WKK schodziło do szatni prowadząc 40:26.
Po zmianie stron WKK znowu przyspieszyło i rozpoczęło prawdziwy spektakl. Szybko przewaga wzrosła już do 20 punktów, choć Dziki jeszcze odpowiedziały. To był jednak ostatni moment, w którym podopieczni trenera Dziergowskiego oddali kawałek parkietu. W kolejnych minutach przewaga rosła i po 30 minutach WKK prowadziło już 69:39.
Można więc powiedzieć, że ostatnia kwarta była w zasadzie formalnością. Nastawienie zespołu się jednak nie zmieniło i wrocławscy koszykarze cały czas starali się poprawić wynik. W końcówce meczu na parkiecie pojawił się też po raz pierwszy w karierze na parkietach pierwszoligowych Kamil Kubiak. Ostatecznie WKK triumfowało w meczu 88:56.