Po świetnej fazie grupowej i thrillerze ćwierćfinałowym, walka w najlepszej czwórce okazała się być poza naszym zasięgiem. Finały mistrzostw Polski U18 zakończyliśmy na czwartej lokacie. 

Przed wyjazdem do Lublina nasz trener Sebastian Potoczny mówił: – Nasz zespół, przy realizacji założeń przedmeczowych oraz właściwej koncentracji, stać na zwycięstwa i walkę o najwyższe lokaty. Jeżeli jednak te dwa elementy nie będą spełnione, a do tego dojdzie egoizm boiskowy to miejsce 10 czy 11 nie będzie niespodzianką. Wierzę, że nasi zawodnicy stworzą zgrany kolektyw na mistrzostwach, a nasza gra sprawi naszym kibicom i nam samym dużo radości i satysfakcji. Tak też się stało – dostarczyliśmy na pewno wielu emocji, uśmiechu i sami też sporo udowodniliśmy, ale od początku…

Faza grupowa

Z niej wyszliśmy obronną ręką. Dosłownie – nasza defensywa mogła się podobać. Zaczęliśmy od spotkania z Legią Warszawa, której do przerwy pozwoliliśmy zdobyć zaledwie 28 punktów. Umiejętnie wymuszaliśmy faule i w meczu na 27 prób trafiliśmy 23. Nie zawiedli liderzy zespołu, choć wiele do życzenia mogła pozostawiać skuteczność zza łuku.   – Spotkanie jeśli chodzi o defensywę zwłaszcza w pierwszej połowie było – można powiedzieć – perfekcyjne – mówił po tym spotkaniu trener Potoczny. – Presja na piłkę, odcięcie pierwszego podania, współpraca, rotacja były właściwie książkowe. Zaskoczyliśmy Legię naszym agresywnym stylem w obronie, z czego zdobywaliśmy dużo łatwych punktów w kontrataku i w pierwszej połowie uzyskaliśmy sporą przewagę. W drugiej troszeczkę tempo siadło, doszło zmęczenie, przeciwnik wybił nas trochę z rytmu obroną strefową, ale wcześniejsza połowa pozwoliła nam dowieźć ten wynik bezpiecznie do końca. Drugiego dnia zmierzyliśmy się z Enea/Novum Astorią Bydgoszcz, która dopiero zaczynała zmagania w turnieju. Musieliśmy się nastawić na bardziej fizyczną walkę z zawodnikami wyższymi niż wcześniejszego rywala. Nasz trener zwracał uwagę na ogromną wagę walki na deskach. Tu świetną pracę wykonali Zbigniew Stasieńko, Łukasz Woźniakiewicz czy Kamil Kubiak. Mimo że deskę przegraliśmy 40-51, na tablicach byliśmy czujniejsi niż dzień wcześniej. Graliśmy na lepszej skuteczności zza łuku i dzieliliśmy się piłką. – Ten zespół nigdy nie grał takiej koszykówki: mądrej, wyrachowanej. Zazwyczaj było to bieganie up and down. Natomiast dziś [w meczu z Bydgoszczą – dop.] oprócz tego pokazaliśmy, potrafimy zagrać naprawdę mądrze – mówił nasz trener. Po dwóch dniach byliśmy już pewni gry w półfinale, czekaliśmy na naszego rywala. System turniejowy przewidywał walkę dwunastu zespołów podzielonych na cztery eliminacyjne grupy po trzy drużyny. W każdej rozgrywane były mecze każdy z każdym, a do ćwierćfinałów awansowały dwie najlepsze. Zwycięzcy meczów ćwierćfinałowych grali w półfinałach, dalej o pierwszą bądź trzecią lokatę.

Thriller w walce o czwórkę

We wtorek zmagania grupowe zakończyliśmy po godzinie 14, a na następne czekaliśmy do… czwartku do 18:00. Naszym zawodnikom zapewnialiśmy podczas tych prawie dwóch dni przerwy zapewniliśmy spacery, odpoczynek na świeżym powietrzu, regenerację w Aqua Lublin oraz dodatkowy godzinny trening. Ćwierćfinałowym rywalem był UKS Gim92 Ursynów Warszawa, który grupę zakończył z bilansem 1-1. Był to zespół podobny do naszego – parametrami, a nawet swego rodzaju dzikością. Już na początku tego spotkania wyszliśmy szybko na prowadzenie 12-4, a rywale przegonili nas dopiero na cztery minuty do końca drugiej kwarty (25:23). Do szatni zeszliśmy przegrywając 29:31, a po niej nasze głowy chyba tam zostały… Trzecia ćwiartka była najsłabszą w naszym wykonaniu. Pozwoliliśmy rywalom na zdobywanie łatwych lay-upów, a oni otworzyli się także zza łuku. Kwartę przegraliśmy 15:26, a patrząc na otwarcie kolejnej – nadzieje i szanse na wygraną zaczęły maleć. Zryw nastąpił pięć minut przed końcem czwartej kwarty. Za trzy przełamał się Łukasz Woźniakiewicz, a grę ofensywną ciągnęli Mateusz Żebrok,  Patryk Dochniak i Mikołaj Włodarczyk. Lay-up Mateusza Żebroka dał nam remis 62:62, a kolejną akcję wybroniliśmy i już wiedzieliśmy, że będzie dogrywka. W niej – dostaliśmy skrzydeł, wróciła świetna defensywa, ofensywnie ważne rzuty trafił Patryk Dochniak. Rywale się pogubili i ostatecznie to my wygraliśmy 72:66, meldując się tym samym w półfinale.

Bez medalu

Niestety zarówno mecz z GTK Gliwice, jak i Asseco Arką Gdynia były bez większej historii. Poza dość dobrym początkiem każdego ze spotań wychodziły nasze mankamenty – słabe dzielenie się piłką, błędy w obronie czy brak zastawienia. –  Ostatnie dwa dni były dla nas ciężkie. Musimy stanąć przed lustem, spojrzeć w nie i odpowiedzieć sobie na pytanie, co dalej. Jeśli chcemy walczyć o najwyższe cele i bić się o medale, musimy zrobić ogromny postęp. Przede wszystkim mentalny – przyznał trener Sebastian Potoczny.– Naszą największą zmorą był brak realizacji założeń taktycznych. Przy zespołach dobrze zorganizowanych takich jak Asseco ciężko nawiązać rywalizację. Z jednej strony – czwarte miejsce jest naprawdę dobrą lokatą. Z drugiej – pozostaje ogromny niedosyt – bo granie w strefie medalowej dało ogromną nadzieję na coś więcej. Cieszmy się z tego co mamy. Sezon się zaczyna! Obyśmy mogli powalczyć znów na przełomie lutego i marca.

 

Wszystkie komentarze pomeczowe są dostępne na naszym kanale na YouTube w serii #POMECZOWO. Zdjęcia są na naszym fanpage’u na facebooku.